Wiosenna sesja rodzinna

Skarżysko-Kamienna

P

Pamiętam, że dawno temu brałam udział w fotograficznym wyzwaniu, polegającym na wyszukiwaniu ciekawych ujęć nie dalej niż 50 m od furtki. Faktycznie to ćwiczenie otworzyło mi oczy na wiele rzeczy, dało mi też pierwszą lekcję kadrowania rzeczywistości (co teraz bywa moją zmorą), wyszukiwania kolorów i chropowatości, pozwoliło mi odkryć Warszawę z zupełnie innej perspektywy. Kiedy jestem w rodzinnych stronach, nie potrzebuję nawet tych 50 metrów, bo tu grządka kalafiorów potrafi być wymarzonym plenerem. Bardzo często, jeśli fotografuję w Świętokrzyskiem,  zapraszam Was prawie tuż za płot, przemycam do Waszych fotografii widoki, które znam na pamięć. Pięknie tu jest i już.

Sesja z Sandrą, Bartkiem, Amelką i Adasiem to jedno z najbardziej spontanicznych spotkań, w zasadzie ograniczało nas wstanie z drzemki (Adasia) i naładowanie akumulatorków aparatów. Kiedy zadzwonił telefon, próbowałam zdobyć sprawność MacGyvera i wśród ostrzegawczych kropel deszczu wraz z moimi pomocnicami usiłowałam rozstawić  4-metrową trampolinę, do której instrukcję zjadł pies, porwał jastrząb lub w czasie roztopów rzeka poniosła do morza.  Tak więc nie pierwszy raz Sandra wyciągnęła mnie z tarapatów:))). Cudownie jest patrzeć na dzieci przyjaciół, odkrywać na ich buziach dobrze znane miny. No i widok towarzyszy szaleństw młodości w nowych poważnych rolach też jest bezcenny:).

Chcę Wam  jeszcze przypomnieć, jak niewiele potrzeba do pięknych zdjęć. Odrobina czułości, trochę przyrody w tle, choćby mały przebłysk słońca w deszczowy dzień, taki jak ten: nieidealny, ale pełen śmiechu i bliskości.

 

 

ZAMKNIJ MENU